Mama oczywiście musiała ciągnąć sanki, bo Miki zaraz na poczatku upadł na buzię i rozciął brodę, więc trzeba było dziecko pocieszyć.
Było też tarzanie sie wszelkiego rodzaju w śniegu :)
Miki lubi wcinać snieg u już rok temu mu tłumaczyłam, jakiego koloru śnieg zdecydowanie unikamy :)
Wróciliśmy do domu mokrusieńcy - po południu zaczął padać deszcz. Śniegu nie rozpuścił, ale nas przegonił.
A to zdjęcie już prawie w nocy, jechaliśmy kuligiem i robiliśmy kiełbaski na ognisku w "prawie" szczerym lesie :) Fajnie było, dzieciaki miały ciepłą herbatkę, rodzice herbatkę " z dodatkiem" :)
Koń z naszego powozu nazywał sie Basia. W tamtym roku Miki szybko zasnął podczas kuligu, ale super w tym roku chłonął wszystko szeroko otwartymi oczkami :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz